We wtorek wyruszyliśmy do Ichuni, autobusem za 22 sole. Jako, że podróż trwała 8 godzin, nie jest to wygórowana cena, jednak adekwatna do komfortu. Po drodze mijaliśmy słone jezioro Salinas, przy którym wypasały się lamy, natomiast w wodzie było mnóśtwo flamingów. Po przyjeździe mieliśmy trochę problemów z zakwaterowaniem jednak wkońcu się udało i mogliśmy pójść spać po wypiciu butelki rumu. Warunki: za dnia bardzo ciepło, nocą natomiast temperatura spadała tak, że rano wisiały sople na praniu. Domki z adobe, lodowaty prysznic. Jeśli chodzi o żarcie to na targu można zjeść zupę oraz mięso z alpaki (bardzo dobre), jeden chińczyk, gdzie da się zjeść chifę oraz knajpy z kurczakami, które miejscowi jedzą codziennie.
Następnego dnia, dzięki uprzejmości miejscowej policji, która zawiozła nas do oddalonego o kilka kilometrów Cruzero rozpoczęliśmy powierzchniówki. Byłem zaskoczony ogromem materiału litycznego, który znajdywaliśmy na powierzchni. Widzieliśmy także ruiny hiszpańskiej "młyniarni" do mielenia kruszcu zawierającego złoto. Po zakończeniu pracy na lewym brzegu Rio Cruzero, wypiliśmy piwko i udało nam się zagrać mecz z miejscowymi górnikami :) Wynik 1:1. Połowy trwały po 10 minut i co jak co ale wystarczyło. Na tej wysokości (ok 3800 m n.p.m.) nie da się grać dłużej. Oto moje zdanie ;] Do Ichuni wróciliśmy miescowym busem.
Czwartek, dzięki uprzejmości szefa hotelu i jego kolegi, którego busem od tego dnia podróżowaliśmy, pojechaliśmy nad Jezioro Jucumarini. Niesamowite widoki, udało nam się nawet popływać po jeziorze. W drodze powrotnej namierzyliśmy kilka stanowisk. Kolejnego dnia kontynuowaliśmy powierzchniówki na lewym brzegu rzeki. Niby nic specjalnego, jednak kilkanaście ostrzy lub ich fragmentów znalezionych na stokach gór lub pod nawisami skalnymi poprawia humor. W sobotę wybraliśmy się (znowu z szefem hotelu) w dłuższą trasę do groty z malowidłami. Miała być sensacja. Po przyjeździe okazała się mała lipa, mimo tego, że rzeczywiście były malowidła.
W niedzielę prześliśmy prawy brzeg rzeki, okoliczne nawisy skalne i groty - znowu duża ilość materiału. Na poniedziałek zostawiliśmy sobie wejście do jaskini znajdującej się ok. 4500 m n.p.m., stamtąd - pampą, a następnie korytem rzeki zeszliśmy do Cruzero, skąd odebrał nas nasz driver. We wtorek rano zawiózł nas spowrotem do Arequipy. Wziął 20 soli za łeb, opłacało mu się zwłaszcza, że musiał zrobić zakupu do swojego sklepu. Zamieszczam pare zdjęć z pobytu (zdjęcia z aparatu projektowego, Tomka Łapy, Kasi Figiel i moje).